Waldemar Kontewicz to pisarz, poeta, tłumacz, nauczyciel. Urodził się w 1951 r., w Braniewie. Potem zamieszkał w Nowym Sączu. Tam ukończył szkołę średnią. W 1972 r. skończył seminarium nauczycielskie. Studiował w Olsztynie, tu ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną, wydział fizyki. Interesował się mniejszościami etnicznymi – pracował pośród Łemków, a także na Kurpiach. W 1986 r. wyjechał do Kanady, bo w Polsce – jak sam mówi – „zrobiło mu się ciasno”. Pracował jako nauczyciel, wykładał w szkole średniej matematykę. Jak sam mówił „uczy się czytać z piszących, mówiących, płaczących, milczących, różnonarodowych, kolorowych, rasowych kalk”. W Kanadzie zaczął pisać „Braniewnik”. „Braniewnik jest próbą oddania metafizyki miejsca i czasu, których doświadczałem prawie pół wieku temu” — mówi Kontewicz.
Poezja i proza Kontewicza była publikowana w paryskiej „Kulturze”, „Więzi”, „Polityce”, „Przeglądzie Polskim” oraz innych polskich i polonijnych pismach.
Jest dwukrotnym finalistą Literackiej Nagrody Warmii i Mazur.
Początek spotkania o godz. 17:00 (Czytelnia dla Dorosłych MBP, ul. Katedralna 7).
Rozmowa przeprowadzona z Waldemarem Kontewiczem w 2012 roku:
Jeśli szukacie prawdziwych historii, faktów i wiernego odtworzenia miejsc dawnego, powojennego Braniewa – w „Braniewniku” Waldemara Kontewicza tego nie znajdziecie. Autor opisuje Braniewo wymyślone, wymarzone, „skażone” beztroskim czasem dzieciństwa.
W „Braniewniku” rzeczywistość miesza się z fikcją. Realia z fantastyką. Ci, którzy go czytali, mówią „ale tak nie było... ”.
— Wielu osobom ciężko to zrozumieć, nawet moja rodzina kłóciła się ze mną, że „przecież to nie tak było”. Ale mi nie chodziło o wierne odtworzenie historii mojego życia, czy tego miasta. To „licentia poetica” [„wolność twórcza” — przyp. red.] — podkreślam to wielokrotnie. Nie jest to almanach historyczny, na który można się powoływać. Są tu osoby prawdziwe, półprawdziwe, wymarzone. Są to zdarzenia osadzone w tym miejscu. Są klimaty, jest smak. To wszystko było, tak to postrzegałem.Czy w takim razie potrafi pan powiedzieć, o czym jest ta książka?
— To wspomnienia związane z częścią mojego życiorysu. Urodziłem się w Braniewie, mieszkałem w nim tylko przez 10 miesięcy, z wyjątkiem roku, który spędziłem u mojej babci. Dzieciństwo to ogromny ładunek emocjonalny. Później przyjeżdżałem tutaj „z doskoku”, w czasie studiów. To też historia mojego ojca, mamy, babci, dziadka, sąsiadów. To wszystko złożyło się na „Braniewnik”. Zbiór opowiadań to proza poetycka. W zasadzie ciężko to sklasyfikować. Ale tak postrzegam Braniewo – geograficzne miejsce mojego dzieciństwa.„Braniewnik” odniósł sukces. Spodziewany?
— Nigdy nie przypuszczałem, że książkę będzie czytał ktoś więcej poza moją rodziną i najbliższymi. Pisząc wiersze, tłumacząc poezję pomyślałem, żeby opisać moje wspomnienia. Znajomy dziennikarz i pisarka Marta Fox namówili mnie, żebym opowiadania spisał w formie książki i w konsekwencji opublikował.A jak pan postrzega współczesne Braniewo?
— Miasteczko rozwija się. I wciąż w nim widać piękno Hanzy. Duch Braniewa nie został zniszczony. Dla mnie to miasto ciągle jest Florencją Północy.Rozmawiał: Wojciech Andrearczyk
Gazeta w Braniewie i powiecie braniewskim –
– "NOWINY PÓŁNOCNE"
REKLAMA:
Mail: [email protected]
Tel.: 501 08 02 96
Napisz komentarz
Komentarze