I stało się. Doznajemy pierwszej porażki w tegorocznych rozgrywkach. Zawsze nam ciężko grało się z drużyną Chemika, chociaż niedawno, bo 9 czerwca 1998 r. wygraliśmy z nimi w Braniewie 2:1.
Liczyliśmy na zwycięstwo
Patrząc przed tym meczem na trzecioligową tabelę i naszą formę sportową, można było spodziewać się kolejnych zdobyczy punktowych. Niestety nie po raz pierwszy i ostatni w piłce nożnej, przypuszczenia są mylne. Redaktor Kuczyński w swojej relacji zatytułowanej „Niespodzianka w Braniewie”, jasno stwierdził, że drużyna gości okazała się wymagającym rywalem i w pełni na ten sukces zasłużyła. Z kolei redaktor Adam Jakubiak tak opisał te zawody: „Pierwszej porażki w tegorocznych rozgrywkach doznali piłkarze braniewskiej Zatoki. Przegrana jest tym bardziej przykra, że poniesiona została w pechowych okolicznościach. Dwie bramki dla gości padły praktycznie po golach samobójczych. W pierwszej połowie dużo pracy miał bramkarz gości. Ze strony Zatoki szczęścia próbowali Cierlicki, Włodarczyk, Boros, Spyra a nawet obrońcy Misarko i Czarek Brzeski. To jednak Chemik objął prowadzenie w 33 min. Lewą stroną boiska przedarł się Robert Bednarek, dokładnie dośrodkował do Semenowicza, a ten bez kłopotów umieścił piłkę w siatce. Siedem minut później Zatoka wyrównała. Filigranowy pomocnik Zatoki Cierlicki z bliskiej odległości pierwszy raz trafił w bramkarza, przy dobitce był już bezbłędny. Pierwsze nieszczęście spotkało Zatokę w 44 min. kiedy to Robert Bednarek [od siebie dodam, że to w przyszłości ekstraklasowy zawodnik Amiki Wronki, Korony Kielce i Arki Gdynia, a dzisiaj współpracownik PZPN – przyp. LS] wykonywał rzut wolny a piłka odbiła się od Roberta Żuralskiego i całkowicie zdezorientowany Wasiewski nie był w stanie odpowiednio interweniować. Od początku drugiej połowy Zatoka postawiła na atak. Cóż z tego kiedy do przyjezdnych ponownie uśmiechnęło się szczęście. W 54 min. rzut wolny wykonywał Semenowicz, futbolówka trafiła w głowę Żuralskiego, zmyliła Wasiewskiego i było 1:3. Robert Żuralski według mnie miał dość pechowych zagrań i został w 58 min. zastąpiony przez Jacka Gawrysia. Końcówka meczu to ogromna przewaga naszych piłkarzy, która nie przyniosła jednak efektu. W 75 min. braniewianie byli bliscy zmiany wyniku, lecz piłka po strzale Brzeskiego trafiła w słupek. W samej końcówce meczu Włodarczyk zagrał piłkę ręką, za co został ukarany drugą żółtą kartką, co w konsekwencji dało czerwoną”.
Podsumowując – mecz rzeczywiście pechowy. Nasze straty to oprócz trzech bramek, które padły w niecodziennych okolicznościach to jeszcze na dodatek zapewne absencja Włodarczyka w kolejnych meczach z powodu czerwonej kartki. Pamiętam, że nie byliśmy też zadowoleni z sędziowania, co uchwycił Jerzy Kuczyński pisząc, że arbitrzy schodzili do szatni przy akompaniamencie kibicowskich gwizdów.
Skład Zatoki: Wasiewski – C. Brzeski, Żuralski (58’ Gawryś), A. Misarko – Wojciech Barnat, Waldemar Barnat, Graczyk, Boros, Cierlicki, Spyra – Włodarczyk.
Podróż do Suwałk nie przynosi korzyści
5 września 1998 r. Wigry Suwałki zwyciężają z Zatoką 2:1 (1:0). Autorem bramki jest Maciej Spyra (w 72 min.).
Zaczynamy się dławić. Dwie „czapy” z rzędu niepokoją. Choć zgodnie z moimi wcześniejszymi zapowiedziami jest nas po prostu za mało. Pojechaliśmy do Suwałk bez Włodarczyka i „pechowca” Żuralskiego. Nie dość, że w poprzednim meczu odbijane przez niego piłki wpadały do naszej bramki, to spotkało go coś nieporównywalnie gorszego. Robert został pobity i okradziony w pobliżu swojego domu i znalazł się w szpitalu z urazami głowy. Bardzo martwiliśmy się o jego zdrowie.
W „Głosie Wybrzeża” wypowiedziałem się o tym meczu w następujący sposób: „Wigry to najsłabszy rywal z dotychczasowych i dlatego porażka jest tak bolesna. Z Włodarczykiem, potrzebnym nam jak powietrze, na pewno byśmy nie przegrali. Kiedy w 43 min. przegrywaliśmy 0:2, wydawałoby się, że Wigry przeważały. Nic mylnego. To my powinniśmy wygrywać. Kilka dobrych akcji w wykonaniu Spyry, Waldemara Barnata, Misarki i Gawrysia mogło przynieść prowadzenie. I właśnie wtedy, gdy wydawało się, że gol dla Zatoki jest tylko kwestią czasu, gospodarze zdobyli tzw. bramkę do szatni. Zwykle pewny w swoich działaniach Czarek Brzeski nie upilnował Nadrowskiego, który strzałem z 12 metrów nie dał szans Wasiewskiemu. Kolejne nieszczęście spotkało nas tuż po przerwie. Po niepotrzebnym faulu Graczyka, zawodnik gospodarzy, były legionista Artur Salomon wykonywał rzut wolny z ok. 30 metrów. Fatalnie spisał się Wasiewski, któremu piłka wpadła za przysłowiowy »kołnierz«”.
Znałem mój zespół i byłem pewien, że to nie jest końcowy wynik. W 72 min. Spyra strzela kontaktowego gola. Później szanse miał jeszcze C. Brzeski, którego strzał głową po dośrodkowaniu Borosa trafił w słupek. Ręce opadają, chciałoby się powiedzieć. Spotkaliśmy kolejny mecz, w którym nam się nie „szczęściło”. Pamiętam też, że sędziowanie w tych zawodach przebiegało nienagannie.
Zatoka zagrała w tym meczu w ustawieniu 1 – 4 – 5 – 1: Wasiewski – C. Brzeski, Wojciech Barnat, Król (46’ D. Brzeski), Misarko – Gawryś, Waldemar Barnat, Cierlicki, Boros, Graczyk – Spyra.
Gromimy lokalnego rywala
Po siedmiu dniach treningów czeka nas mecz z lokalnym rywalem. 12 września 1998 r. gramy w Braniewie z Błękitnymi Orneta i wygrywamy 3:0 (1:0). Bramki: Cierlicki w 26’, Spyra w 58’ i 87’.
Ten mecz musieliśmy wygrać. Straty punktów w dwóch ostatnich meczach oraz perspektywa wyjazd za tydzień do lidera, nie pozwalała na inną opcję. Tak pisał redaktor Andrzej Prus: „Dla obu zespołów derbowy pojedynek miał spory ciężar gatunkowy. Gospodarze potrzebowali punktów, aby utrzymać kontakt z czołówką, Błękitni – aby odbić się od dna tabeli. Powody do radości miał jedynie szkoleniowiec Zatoki, Lech Strembski. Jego zespół, mimo sporego osłabienia (Żuralski, Włodarczyk), pewnie pokonał outsidera z Ornety”.
Z kolei Adam Jakubiak tak opisał to spotkanie: „Lokalne derby wzbudziły duże zainteresowanie. Pierwsi groźnie zaatakowali goście, ale Paweł Chomej źle zachował się w polu karnym Zatoki. Zrewanżował się Spyra, ale trafił główką stojącego w bramce Mackiewicza. W 25 min. Śniegocki nie wykorzystał doskonałej okazji. Minutę później było już 1:0 dla gospodarzy. Jacek Graczyk dokładnie dograł piłkę do Cierlickiego, a ten z bliska skierował ją do siatki. Druga połowa rozpoczęła się od ataku Zatoki. W 55 min. Jacek Gawryś precyzyjnie podał futbolówkę do Spyry, który tylko dostawił głowę i było 2:0. Na sześć minut przed końcem meczu ponownie Spyra strzelił w długi róg i dobrze broniący w całym meczu Arkadiusz Pietrulewicz musiał trzeci raz wyjąć piłkę z siatki. Zdobyte trzy punkty pozwoliły Zatoce na awans na trzecie miejsce, choć dziesiąty w tabeli Ursus miał do braniewian tylko trzy punkty straty”.
ZAREKLAMUJ SIĘ w bezpłatnej gazecie,
w powiecie braniewskim!
Co miesiąc – 3.000 egzemplarzy!!!
INFO:
Mail: [email protected]
Tel.: 501 08 02 96
Napisz komentarz
Komentarze