PRZECZYTAJ: Bezwzględne więzienie za okrutne traktowanie zwierząt. To była „farma grozy”
Pierwszy raz u Stefana D. w grudniu 2007 roku znaleziono 11 martwych świń. Inne świnie były wychudzone, wyjadały karmę dla psów. Także jeden z koni padł z wyczerpania. Pozostałe zwierzęta były brudne, głodne i zaniedbane. Sąd w Elblągu skazał Stefana D. na karę 2,5 tys. złotych grzywny oraz zobowiązał go do zapłacenia tysiąca złotych na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
To jednak nie był koniec. Kolejny raz w kwietniu 2013 roku Animalsi dostali zawiadomienie o poranionej klaczy. Zwierzę było wychudzone, miało liczne otarcia. A do tego nie było w stanie otworzyć oka z powodu obrzęku powiek i wydostającej się ropy. Lekarz weterynarii podjął się wyleczenie zwierzęcia. Nie udało się jednak i klacz trzeba było uśpić.
Prokurator umorzył to postępowanie w tej sprawie, jednak po dostarczeniu przez Animalsów zażalenia na umorzenie dochodzenia, sprawa po raz kolejny trafiła do braniewskiej policji.
Podobnie było ze sprawą dotyczącą odebranych zwierząt w kwietniu 2013 roku. Animalsi, którzy występowali jako oskarżyciel posiłkowy, od początku mówili o znęcaniu się ze szczególnym okrucieństwem. Zwierzęta były zaniedbane, wycieńczone, głodzone, chorowały.
Mimo wielu przeciwności obrońcom praw zwierząt udało się doprowadzić sprawę do etapu prokuratorskich zarzutów i do skazania dzisiaj Stefana D. na karę bezwzględnego pozbawienia wolności.
PRZECZYTAJ także: Znęcał się nad zwierzętami. Prokurator wnioskuje o karę więzienia
Napisz komentarz
Komentarze